Wszyscy muszą zginąć - Marcel Moss [PRZEDPREMIEROWO]

KRWAWY PIĄTEK W WARSZAWSKIEJ SZKOLE

RZEŹ NA UCZNIACH FREUDA

OSTATNIE SEKUNDY ŻYCIA ZAMACHOWCA.
O CZYM ROZMAWIAŁ PRZED ŚMIERCIĄ Z KOLEŻANKĄ

SZOKUJĄCE ZNALEZISKO 
W BAGAŻNIKU ZAMACHOWCA

CUDOWNA DZIEWCZYNA
CUDOWNĄ KOCHANKĄ



18 grudnia 2020 roku. Ten dzień pozostawił po sobie pełen bólu i cierpienia ślad w pamięci wszystkich uczniów i ich rodziców oraz pracowników warszawskiego liceum Freuda. Nagły atak spowodował śmierć kilkudziesięciu ludzi i doszczętne zniszczenie budynku szkoły. Ocaleni prawdopodobnie nie zapomną tego dnia do końca życia. Szczególnie Kaja Almond, której udało się przeżyć spotkanie z jednym ze sprawców, którym okazał się jej najlepszy przyjaciel. Internet oszalał gdy do sieci trafiło nagranie, na którym dziewczyna rozmawia z nim po czym zostaje postrzelona, a chłopak popełnia samobójstwo.  Ludzie zaczynają nazywać ją cudowną dziewczyną, jednak szybko z bycia ofiarą Kaja staje się w oczach ogółu przestępcą. Pojawiają się przeróżne teorie spiskowe, każda kolejna wymyślniejsza od poprzedniej. Na dziewczynę spływa fala nienawiści, zarówno ze strony znajomych jak i zupełnie obcych osób. Kaja postanawia poznać całą prawdę na temat tragedii i jej sprawców, by oczyścić się z zarzutów i dowiedzieć się co skłoniło Błażeja do wzięcia udziału w ataku. Wkrótce odkrywa jak wiele tajemnic miał przed nią chłopak, o którym myślała, że wie wszystko.

"Wszyscy muszą zginąć" to moje drugie zetknięcie z piórem Marcela Mossa, które uznaję za całkiem udane. Historia okazała się być intrygująca, porusza wiele aktualnych problemów społecznych. Bardzo spodobał mi się sposób ukazania jej z punktu widzenia różnych bohaterów i z kilku perspektyw czasowych. Wydarzenia z teraźniejszości przeplatane są przeszłością, a przy tym książka nie jest chaotyczna, ponieważ rozdziały z różnych okresów się dopełniają. 
Zaletą tej powieści jest wplecenie kwestii, które obecnie dotykają sporej części społeczeństwa, chociaż momentami miałam wrażenie, że jest ich zbyt dużo i przytłaczają fabułę. Autor ukazał tutaj potęgę internetu, w którym nic nie ginie, a jedna nienawistna wypowiedź pociąga za sobą kolejne. Łatwość z jaką przychodzi ludziom wyrażanie w sieci swojej negatywnej opinii na temat innych, nierzadko obcych osób jest wręcz przerażająca. W książce pojawia się również wątek świata wirtualnego, który niestety w wielu przypadkach staje się zamiennikiem rzeczywistości, ucieczką od niej. Gra wydaje się być lepszym miejscem, więc pochłania coraz więcej czasu, wymaga większego zaangażowania tym samym prowadząc do uzależnienia, które przyczynia się do agresywnych zachowań i zaburzeń funkcjonowania w realnym świecie. 
Kolejnym temat, który zostaje podjęty jest tolerancja wobec społeczności LGBT, a w zasadzie jej brak. Ukazane zostają okrutne, wstrząsające sytuacje, w których ludzie z tego środowiska są gnębieni przez kiboli, uważających się za patriotów. Niestety ich bestialskie zachowania są połączone z wiarą w Boga, co przykuło moją uwagę i wywołało we mnie wewnętrzny bunt. Dla mnie, jako osoby wierzącej, która nie godzi się na wyrządzanie krzywdy innym, przedstawiony tutaj wątek religii i jej powiązań jest w pewien sposób krzywdzący. Wiara i Bóg są tutaj ukazane jako czynniki wywołujące nienawiść, skłaniające do brutalnych zachowań, z czym ja się zupełnie nie zgadzam. Prawdopodobnie taki wizerunek wynika z faktu, że pojawił się wątek sekty, jednak nie potrafiłam pominąć tej kwestii.
Dobrą stroną tej książki jest również styl pisania Marcela Mossa i kreacja bohaterów. Występujące postacie to zwykli ludzie, zmagający się z przeróżnymi problemami. Większość z nich zmaga się z poczuciem samotności, odosobnienia, brakiem zrozumienia przez innych. Każdy z nich radzi sobie ze swoimi trudnościami na swój sposób, który niestety nie zawsze jest skuteczny. Ukazanie tego, co dzieje się w ich głowach tłumaczy ich czyny, wybory, a także skłania do refleksji.
Mimo że książka przypadła mi do gustu, to czuję swego rodzaju niedosyt. Historia jest ciekawa, jednak nie wzbudziła we mnie tylu emocji, co poprzednia książka autora. Odniosłam wrażenie, że już coś podobnego czytałam. Oczekiwałam również większej dawki zwrotów akcji i pełnych napięcia wydarzeń, co niestety nie nastąpiło. Mam także mieszane odczucia odnośnie zakończenia, które było szokujące i niespodziewane, ale niektóre zdarzenia poprzedzające finał były w moim odczuciu trochę naciągane. Niemniej uważam tę pozycję za wartą uwagi. Szczególnie polecam osobom, które nie miały styczności z twórczością Marcela Mossa oraz tym, którzy nie szukają w powieściach porządnej dozy mocnych wrażeń.

Premiera już 10 lutego!



Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Filia






Komentarze

Popularne posty